Nie wiem ile
czasu gapiłam się bezmyślnie w gwiazdy na moim suficie. Pamiętałam, jak razem z
tatą malowaliśmy go na granatowo, żeby mama mogła domalować błyszczącą farbą
kilkaset gwiazdek. Byłam wtedy takim kurduplem, że ledwie sięgałam im do pasa.
Doskonale pamiętałam, że mój kochany braciszek wylał na mnie wtedy ciemną farbę,
za co odpłaciłam mu się kopniakiem w kolano. Zaśmiałam się gorzko pod nosem. To
było jedno z tych dobrych wspomnień, kiedy brat, mimo że złośliwy, kochał mnie
najbardziej na świecie. Wiedziałam, że te czasy już nigdy nie wrócą. Westchnęłam
ciężko i spojrzałam na cyfrowy zegarek, stojący na szafce nocnej, z nadzieją, że
nie przeleżałam tak całej nocy. Niestety zobaczyłam siódmą rano, więc jęknęłam
przeciągle i zwlekłam dupsko z ukochanego łóżka. Nie, żeby było jakieś mega
wygodne, ale kurcze, to było łóżko i to powinno wszystko tłumaczyć. Kolejna
nieprzespana noc, po prostu świetnie. I chyba nie trzeba było mówić czyja to
wina.
Z miną skazańca
ruszyłam do łazienki, przeklinając tego cholernego dupka pod nosem. Jego słowa
cały czas rozbrzmiewały w mojej głowie, a irytacja wcale nie zaniżyła poziomu
swojej intensywności, mimo upływu czasu. Ja wyznam mu miłość? I może jeszcze
wparuje goła i wesoła do jego domu, owinięta jedynie w czerwoną wstążkę, z
okrzykiem „Bierz mnie, Itachi!”. Ten zboczeniec pewnie byłby w siódmym niebie.
Pod tym względem, byłam skłonna przyrównać go do tych wszystkich demonów, o których
tyle się naczytałam. Czy ten pieprzony idiota z seksownym ciałem nie mógł wpaść
pod pędzącą ciężarówkę?
Nie szczędząc
sobie przekleństw pod jego adresem, zaczęłam machinalnie jeździć szczotką po długich,
ciemno-brązowych włosach. Za nic nie mogłam się skupić, a fakt, że pierwszą
lekcję miałam spędzić z tym dupkiem tuż za mną, wcale nie napawał mnie
optymizmem. Rozważałam nawet przez chwilę wagary, ale Kenji był w „robocie”, a
nie chciałam siedzieć w domu razem z Hiro. Zresztą Orochimaru zabiłby mnie za
nieobecność na teście. Odłożyłam drewniany przedmiot i rozmasowałam sobie
skronie.
Moje
stosunki z bratem były w opłakanym stanie. Musieliśmy się tolerować, bo właśnie
tak ten świat niestety działał, ale za cholerę nie przepuszczaliśmy sobie małych
złośliwości, żeby pohamować tym wielki wybuch nienawiści. Chociaż u mnie
zakrawało to raczej o samoobronę, bo to ja zawsze byłam atakowana. Jakimś
dziwnym sposobem, mój brat uznał mnie za zło konieczne i przyczynę choroby
naszej matki. Mimo tego, że wiedziałam, że to nie moja wina, zawsze czułam
wyrzuty sumienia widząc czystą nienawiść i pogardę w jego oczach. Kiedy mama
poddała się rakowi, przestał na mnie patrzeć i zaczął unikać, jak ognia. To
bolało o wiele bardziej, jednak nie było najgorsze.
Gdy popadłam w
depresje przez tego skurwysyna, Hiro dowiedział się o tym, od
swoich znajomych z Black Panthers, którzy pomogli mi tego wieczora. Do teraz w
mojej głowie dźwięczały słowa, które wykrzykiwał, by w efekcie końcowym nazwać
mnie zwykłą szmatą i uderzyć w twarz. Ktoś mógłby powiedzieć, że mój brat to
skończony skurwiel i będzie miał rację, ale tamta sytuacja była bodźcem do
zrozumienia. O ironio! Wyszłam z depresji przez to, że ktoś mnie uderzył, mimo że
popadłam w nią z powodu aktu przemocy. Wspominałam kiedyś, że moje życie było
jednym wielkim gównem, próbującym udawać komedio-dramat? Pokręciłam głową próbując
odgonić od siebie te myśli. Użalanie się na sobą nigdy nie prowadziło w dobrą
stronę, a ja tych złych ścieżek wybrałam o wiele za dużo. I myślami i nogami.
Wróciłam do
pokoju, wygrzebałam z szafy jakieś ciuchy, które na siebie zarzuciłam i zeszłam
na dół. Miałam cholerną ochotę zapić wspomnienia, ale w tym jednym aspekcie nie
byłam, jak Hiro, mimo że nie różniliśmy się aż tak bardzo charakterami. Nigdy
nie wsiadłabym do samochodu, nawet po maleńkim kieliszku, za to on nie raz
prowadził napruty w sztok i do teraz zastanawiałam się, jakim cudem jeszcze
kogoś nie zabił. Wzdrygnęłam się. Jack też tak jeździł, a Mia... Kolejne
nieprzyjemne wspomnienia zaczęły powracać, a ja naprawdę miałam dość. Ta dwójka...
To było za dużo. Chciałam, żeby tamte wydarzenia i rany pozostały w Stanach.
Jasna cholera! Nie rozumiałam, jakim cudem od wkurwiania się na Uchihe, przeszłam
do największych rozterek mojego popieprzonego życia.
Zeszłam na dół
i stanowczym krokiem ruszyłam do aneksu kuchennego. Walić samochód, walić szkołę,
walić moralne zachowanie. Mogłam wrócić z buta, a jeden mały w tej sytuacji był
tak naprawdę niczym. Wyciągnęłam z lodówki whisky i bez babrania się z colą,
nalałam pół szklanki, którą wychyliłam jednym dużkiem. Alkohol przyjemnie
zapiekł w gardle, a nerwy nieco się uspokoiły. Dopiero wtedy rozejrzałam się po
domu. Wszędzie cisza jak makiem zasiał. Głównie dlatego, że Nymeria była zbyt
leniwa o tej godzinie, żeby schodzić na dół za mną i po prostu mnie zignorowała. Jednak kolejną składową tej ciszy
był mój brat. Hiro najwyraźniej jeszcze nie wrócił z „roboty”, którą nawiasem mówiąc
miał odwalać Kenji, ale coś się popieprzyło w sąsiednim miasteczku, więc
Konoha została w rękach mojego brata.
Ta
zabawa w narkotyki zaczynała już powoli działać mi na nerwy. Niby duzi chłopcy,
a jarali się tym, jak jakieś dzieciaki, pierwszym papierosem. Przez to dom często
świecił pustkami, a czasami wyglądał na wymarły. W dodatku brak Nymeri na dole
sprawiał, że duży, jasny salon z kontrastującym z nim, ciemnym aneksem
kuchennym, wydawał się strasznie przytłaczać. Nie lubiłam tego uczucia pustki.
Przez to czułam się nieswojo, mimo że samotność była moim drugim imieniem.
Prawdę mówiąc, nienawidziłam tego domu. Przypominał o zbyt wielu rzeczach, które
teraz były bardzo bolesną raną, nadal palącą serce. Musiałam się stamtąd
wydostać i to szybko. Gwizdnęłam na tego leniwego wilczura i ubrałam się, żeby
zabrać psisko na spacer. Może i była cholerną zdrajczynią, ale w końcu mówią, że
miłość ci wszystko wybaczy, czy jakoś tak. Szybko się z nią uwinęłam i już półgodziny
później szłam powoli na zajęcia.
***
Gdy wszedłem
do klasy biologicznej, mój wzrok automatycznie zawędrował do ławki, w której
zazwyczaj siedziała Nateko. Miejsce było puste, co trochę mnie zdziwiło. Dziewczyna
zawsze była w szkole przede mną, a mógłbym przysiąc, że widziałem jak wychodziła
z Nymerią do parku niecałą godzinę wcześniej. Zmarszczyłem brwi i ruszyłem w głąb
pomieszczenia. Przy moim miejscu stał Deidara, opierając się o krzesło i krzycząc
coś do Skorpiona. Przewróciłem oczami i rzuciłem torbę na ławkę.
— Musisz od
rana drzeć japę? — warknąłem, spychając go z krzesła, na którym po chwili usiadłem.
— To on mi się
odgraża — mruknął blondyn, patrząc wrogo na rudzielca.
— Jakbym miał
w to uwierzyć — odpowiedziałem sarkastycznie, jednak zanim zdążyłem coś dodać,
do Deia podeszła Sasaki.
— Cześć. —
Blondynka stanęła na palcach i pocałowała go w policzek. Prychnąłem pod nosem.
Urocze. — Nie widzieliście może Yoru? Już dawno powinna być, a nie odbiera telefonu.
— Może zalega
pod kołdrą? — wymruczałem. — Rano wyszła z Nymerią, ale pewnie przypomniała
sobie o teście i wróciła do łóżka.
— Bardzo śmieszne,
Uchiha. — Zmrużyła oczy, zakładając przy tym ręce na piersi. — Poważnie pytam.
— A ja ci poważnie
odpowiadam. — Wzruszyłem ramionami i wyciągnąłem przed siebie nogi. — Chwilę po
siódmej wyszła z domu razem z psem, a kiedy ja wychodziłem, jej samochód nadal
stał na podjeździe. A wyszedłem o wiele później, niż ona zazwyczaj to robi.
— Dziwne.
Domowy też nie odpowiadał — mruknęła Yumiko, a Deidara położył brodę na jej
ramieniu, w wyniku czego musiał się trochę zgiąć. Ta parka wyglądała zabawnie
przez ich różnicę wzrostu. Chociaż nie powiem. Byli tak samo walnięci, bo mimo
tego, że nie znałem Sasaki za dobrze, wystarczyło wiedzieć, że jest najlepszą
przyjaciółką Uchodźcy. To automatycznie klasyfikowało ją wśród ludzi walniętych.
I serio, coś o tym wiedziałem. W końcu spędziłem połowę życia ze składem
Akatsuki. Każdy z tych idiotów był dziwny na swój pozytywny sposób. No, poza
Akihiro. Starszy o niecały rok brat Nateko, był największym znanym mi chujem. I
tu już nawet nie chodziło o jego ciągłe zniknięcia, niesubordynację, czy próby
przejęcia drużyny. Nie chodziło nawet o tę jego zabawę w gangi i narkotyki.
Chodziło o to, jak odnosił się do siostry. Może i krasnal grał mi na nerwach,
ale za każdym razem, gdy widziałem Hiro, miałem ochotę przywalić mu w gębę. Nie
wiem skąd brał się ten instynkt. Może z tej chorej rywalizacji między nami, a
może z plotek, które jasno mówiły, że już nie raz ją uderzył.
Moje rozmyślania
przerwał dźwięk zamykanych drzwi, gdy do klasy weszła Tsunade, kończąc tym
samym wszystkie rozmowy. Chłopaki w trybie natychmiastowym znaleźli się na
krzesłach, a ja usiadłem, jak człowiek. To, że nie obchodziło mnie zdanie
innych, nijak miało się do Senju. Ta kobieta była przerażająca.
— Witam
wszystkich. — Rzuciła ostrym spojrzeniem w moim kierunku. — Gdzie jest pani
Nateko, panie Uchiha?
— Bo ja wiem? —
mruknąłem, zarabiając przy tym gniewne spojrzenie. Szlag, skąd miałem to
wiedzieć? Co ja, niańka Uchodźcy? — Nie rozumiem, czemu to mnie pani o to pyta.
— Jest pana sąsiadką.
To chyba logiczne, że pytam o nią pana. — Zmrużyła oczy, co świadczyło o jej
rozdrażnieniu. — Tym bardziej, biorąc pod uwagę fakt, w jakich stosunkach jesteście.
Raczej powinien pan wiedzieć, gdzie przebywa dziewczyna, próbująca pana zabić.
Wzruszyłem
ramionami, na co Senju przewróciła oczami i wróciła do sprawdzania obecności.
Gdzieś w połowie tej czynności rozległo się ciche pukanie, a drzwi klasy
otworzyły się. Do środka, jak gdyby nigdy nic, wmaszerowała Nateko, ze słuchawkami
przewieszonymi przez kark.
— Przepraszam
za spóźnienie — wymruczała przepraszająco. — Samochód mi się zepsuł i szłam na
piechotę.
— Niech pani
następnym razem raczy sprawdzić stan techniczny, zanim zdecyduje się pani na
wyjazd do szkoły — warknęła Senju, na co prychnąłem pod nosem.
Yorumi była
ulubienicą Tsunade i tylko dlatego dostała jedynie krótką reprymendę. Ja już
siedziałbym u dyrektora na dywaniku. Krasnal podszedł spokojnie do ławki, położył
torbę na blacie i usiadł, nawet na mnie nie patrząc.
— Pupil —
rzuciłem na tyle cicho, żeby Senju mnie nie usłyszała. Nateko odwróciła się do
mnie i posłała ostre spojrzenie. Co one dzisiaj z tym miały?
— Przymknij się,
dupku — warknęła i wróciła wzrokiem tablicy.
Zmarszczyłem
brwi. Poczułem lekki zapach alkoholu, który wyraźnie pojawił się w chwili, w której
Nateko się do mnie odezwała. No chyba sobie ze mnie jaja robicie? Nateko i
alkohol z rana? Co ją napadło? Wziąłem w rękę długopis i dźgnąłem ją w plecy.
Zesztywniała i zacisnęła dłoń na zeszycie, ale spojrzała na mnie przez ramię.
— Czego?
— Piłaś. —
Stwierdziłem, obserwując jej twarz. Zmarszczyła brwi, a w jej oczach czaił się
gniew. Bingo.
— Gorzej ci? —
Odwróciła gwałtownie głowę, ale złapałem ją za ramię i przekręciłem w swoją
stronę.
— Mi nie, ale
tobie chyba już tak — syknąłem, mrużąc oczy. — Piłaś rano? Powaliło cię?
— Niby z
jakiej paki tak myślisz, kretynie skończony. — Zacisnęła dłoń na torbie.
Przechyliłem się przez ławkę, zaciskając zęby. Co to miało być? — Chyba nie
tylko cel ci ostatnio nawala.
— Czuć od
ciebie alkohol — warknąłem, przytrzymując jej ramię.
— To nie twój
zakichany interes, Uchiha — syknęła, po raz kolejny próbując wyrwać rękę.
— Tsunade
twierdzi, że powinienem znać każdy twój ruch, więc to jest mój interes. —
Dobra, to był słaby argument, ale szczerze, nie wiedziałem, dlaczego aż tak się
uparłem. To była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy.
— Puszczaj
mnie, Uchiha — wycedziła, piorunując mnie wzrokiem. — Puszczaj, albo nie ręczę
za siebie.
— Nie ma mowy.
— Zacisnąłem mocniej dłoń na jej ramieniu, przez co syknęła z bólu, ale nie
bardzo się tym przejąłem, nadal wpatrując się w jej oczy.
Jednak chwile
później jej ręka znalazła się na podręczniku od biologii. Ledwo udało mi się
uchylić przed ciosem, gdy zamachnęła się nią z całej siły. Puściłem jej ramię,
odchylając krzesło w tył, a książka uderzyła z hukiem w okno, co zwróciło na
nas uwagę całej klasy, w tym wpienionej pani profesor. Pięknie.
— Pani Nateko!
Panie Uchiha! Co to ma znaczyć!? — krzyknęła blondynka, rzucając dziennik na
biurko. — Marsz do gabinetu dyrektora i przekazać mu, że zostajecie po lekcjach
posprzątać magazyn sali. Nie będę tolerować rzucania pomocami naukowymi. Zrozumiano?!
— Tak, pani
profesor — wymruczeliśmy w tym samym czasie i zaczęliśmy zbierać rzeczy z
biurka, żeby po chwili opuścić klasę.
— Skończony
idiota — warknęła Nateko, wychodząc na korytarz.
— Czego ode
mnie, krasnalu? To ty próbowałaś mnie zabić.
— Gdyby nie ty
i ten twój pieprzony długopis, książka by nie ucierpiała. — Stawiała
zdecydowane kroki, co skutkowało głośnym dudnieniem przez glany, które miała na
nogach.
— Gdyby nie było
czuć od ciebie alkoholu, nic bym nie zrobił — wycedziłem, równając się z nią
krokiem. — To nie ja zaczynam zmieniać się w żeńską wersję Akihiro.
Nateko stanęła,
jak wryta, przez co prawie na nią wpadłem. Cholera, wspomniałem jej brata? Nie
powinienem. Yorumi odwróciła się w moją stronę, a w jej pięknych, brązowych
oczach szalała czysta furia. Nim się zorientowałem, co planuje zrobić, poczułem
mocne pieczenie na policzku. Chyba na to zasłużyłem.
— Nigdy, ale
to nigdy więcej, nie porównuj mnie do Akihiro. — Jej głos przyprawił mnie o
dreszcze. Tak chłodnego tonu jeszcze nigdy wobec mnie nie użyła. — Nie jestem
taka jak on, nigdy nie byłam i nigdy nie będę. Zapamiętaj to raz, a porządnie,
Uchiha.
Po tych słowach
odwróciła się na pięcie i weszła do gabinetu dyrektora Hiruzena. Cholera jasna,
zapomniałem, jak drażliwa była na punkcie brata. Wiedziałem, że przegiąłem z
tym porównaniem. Może nie znałem do końca faktów, ale Akihiro w połączeniu z
alkoholem, oznaczał kłopoty. I to poważne, które nie skończyły się dobrze. Ponoć
miał proces w Stanach, ale nikt nie wiedział, co dokładnie się wydarzyło.
Potarłem
policzek, westchnąłem ciężko i wmaszerowałem do gabinetu za krasnalem. To miał
być długi dzień.
***
— Cholera
jasna, zabije cię — warknęłam, patrząc na tego dupka spod byka.
— O co ci
chodzi, kotek? To tylko miesiąc sprzątania. — Nawet na mnie palant nie
spojrzał, a mi znowu przyszła ochota na przyrąbanie w jego cholernie przystojną
buźkę. Tyle, że teraz pięścią i trzy razy mocniej.
— Miesiąc sprzątania
i oglądania twojej parszywej gęby — syknęłam, mordując go wzrokiem. — I to w piątki
po lekcjach, idioto cholerny!
— Mogę się założyć,
że kochasz na mnie patrzeć. Pożerasz mnie wzrokiem za każdym razem, gdy jestem
w pobliżu. — Puścił do mnie oko, na chwilę racząc skierować twarz w moją stronę.
— Twoje ego
naprawdę potrzebuje spuszczenia powietrza — mruknęłam pod nosem, ale on zupełnie
mnie zignorował. Dobra, zamiast pięści mogło być krzesło.
— Zresztą, co
ty chcesz od piątków? W końcu mamy tylko sześć lekcji. To nic. — Wzruszył umięśnionymi
ramionami i zatrzymał się przed klasą, przez co prawie na niego wpadłam.
— Uważaj jak
leziesz, idioto. — Cofnęłam się o krok. — I mam plany w piątki.
—
Dramatyzujesz, kotek. — Już miałam znowu zacząć się z nim kłócić, gdy drzwi do
naszej klasy otworzyły się z rozmachem, a w nich pojawiła się głowa naszego
wychowawcy. Świetnie, jeszcze jego tu brakowało.
—
Potrzebujecie specjalnego zaproszenia, czy dalej macie zamiar warczeć na siebie
pod drzwiami? — Kaszalot stanął w przejściu z rękami skrzyżowanymi na piersi i
zmierzył nas ostrym spojrzeniem. Wywróciłam oczami na widok tej pseudo groźnej
postawy. W rzeczywistości robił to tylko po to, żeby inni nauczyciele i
uczniowie nie ogarnęli, że ma nasze sprzeczki głęboko w dupie. Wyminęłam go w
drzwiach, rzucając mu ponure spojrzenie i ruszyłam do swojej ławki pod oknem.
Ten cholerny idiota szedł za mną krok w krok, jak jakiś pierdolony pieseczek, a
ja serio zaczynałam rozważać powieszenie się na klamce w szkolnym kiblu. Zrobiłabym
dosłownie wszystko, żeby nie musieć oglądać jego wkurwiającej gęby.
— No dobrze, skoro
są już wszyscy, porozmawiajmy o festynie, który w tym roku przygotowują klasy
dwa-jeden oraz trzy-trzy, czyli nasza klasa. — Kakashi produkował się dalej,
ale jakoś nie bardzo obchodziło mnie to, co miał do powiedzenia
Mój umysł zaczęła
dręczyć jedna jedyna myśl. Dlaczego Itachi tak natrętnie chciał udowodnić, że
rano piłam? I czemu się tym zirytował? To nie była jego sprawa. Ba, moja osoba
była ostatnią na tej planecie, o którą powinien się martwić. Zaraz, martwić?
Nie, przecież on się nie martwił. Nazwał mnie żeńską wersją Hiro. Cholera
jasna, miałam ochotę wyciągnąć te słowa ze swojej głowy i wepchnąć mu je z
powrotem do gardła. Każde takie porównanie przywodziło na myśl wydarzenia ze
Stanów. To bolało. Już wiedziałam, że tego wieczora nie wyjdę z Devil trzeźwa i
miałam ogromną ochotę nie móc wyjść stamtąd o własnych siłach. Chciałam zapić
wspomnienia, które od rana nawiedzały mnie, jakby to wszystko stało się
zaledwie tydzień temu.
To wszystko ciążyło
mi już dobre pięć lat. Jack, Mia, Hiro, strzelanina, proces, przeprowadzka, ten
skurwysyn... Mogłabym tak wymieniać do upadłego. To wszystko było zaledwie cząstką
tego, co wydarzyło się w całym moim życiu, a co nie dawało mi spać po nocach,
przez co zaczęłam palić i pić. Naprawdę nie potrzebowałam wypominania mi
alkoholizmu przez tego dupka. Szczególnie, że był Uchiha. Żaden członek tej
parszywej rodziny nie miał do tego prawa. Czasami miałam ochotę wpaść do ich
domu z piłą mechaniczną i powybijać wszystkich co do nogi jak jakiś psychopata.
— I na koniec Nateko
i Uchiha. — Oderwałam wzrok od szumiących drzew i spojrzałam w kierunku
tablicy, gdzie Kakashi właśnie zapisywał nasze nazwiska przy haśle „oprowadzanie”.
Powiodłam
wzrokiem na samą górę tego zielonego prostokąta i nagle naszła mnie ochota na
przyrąbanie twarzą w łąkę. Fakty dotarły do mnie w trybie natychmiastowym,
przez co miałam ochotę rzucić się Kaszalotowi z nożem do gardła. Jak mógł
przydzielić naszą dwójkę do oprowadzania gości po festynie? Przecież ta sekcja
musiała wszędzie siedzieć i łazić razem, bo wedle szkolnych standardów, nie
przystoi by ludzi oprowadzała jedna osoba. Co za skończony idiota opracowywał
te zasady?
— Mam nadzieję,
że nie macie żadnych obiekcji. — Spojrzał na nas ostro, przez co spiorunowałam
go wzrokiem, ale się nie odezwałam. Klamka zapadła, nie było wolnych miejsc w
innych sekcjach. — Cóż, cieszy mnie to. Chciałbym też porozmawiać z waszą dwójką
po lekcji.
Skinęłam głową,
widząc, że arogant zrobił to samo. Dlaczego tego dnia wszystkie wydarzenia kręciły
się wokół jego osoby? Noż cholera jasna! Czułam się, jak w jakiejś kiepskiej
komedii romantycznej z serii tych od nienawiści do miłości. Dobieranie mnie i
Uchihy w parę? Phi, chyba wspominałam, że prędzej piekło zamarznie.
***
Reszta
wychowawczej minęła mi jak z bicza strzelił. Zastanawiałem się, czy Hatake nie
zrobił tego specjalnie. Od początku szkoły próbował nas pogodzić, ale teraz miałem
wrażenie, że robił wszystko, żebyśmy w końcu się pozabijali. Miałby spokój.
— Uchiha,
Nateko, chodźcie no tu! — przekrzyczał ogólny hałas, który powstał po dzwonku w
klasie. Cholera, a miałem tycią nadzieję, że sobie odpuści. Czułem, że to nie
skończy się dobrze, a i tak nagrabiłem sobie już u krasnala.
— Możecie mi
wyjaśnić, o co chodzi z tą karą u Tsunade? — wymruczał, gdy stanęliśmy przed
jego biurkiem. Nateko przewróciła oczami i prychnęła pod nosem, na widok jego
groźnej miny.
—To wszystko
przez tego idiotę. — Wskazała na mnie palcem. — Gdyby nic nie robił, książka byłaby
cała i zdrowa, a pan nie musiałby słuchać wywodów profesor Senju.
— Przypominam
ci, że to ty zaatakowałaś mnie tą książką — wymruczałem, zarabiając przy tym
mordercze spojrzenie.
— A pomyślałeś
chociaż przez chwilę dlaczego?
— Dobra, widzę,
że po dobroci z wami nie idzie — przerwał nam i podniósł się z krzesła. — Od
teraz, za każdą kłótnię lub wybryk, którego bohaterami będzie wasz duet,
dostaniecie dodatkową pracę z japońskiego do napisania. Wspólnie. I nie,
Nateko, tu nie ma żadnych „ale”. — powiedział, gdy krasnal otworzył usta, żeby
zaprotestować. Pozbierał swoje rzeczy z biurka i ruszył do wyjścia. — Albo będziecie
się zachowywać, albo będziecie zmuszani do ciągłej współpracy, tak jak z tym składzikiem.
Przy okazji, nie pozabijajcie się, proszę. Wtedy oskarżą mnie, jako waszego
wychowawcę, o brak zainteresowania waszym życiem, czy coś w tym stylu. Do
widzenia.
I wyszedł. Cały
Kakashi, ale teraz miałem na głowie poważniejszy problem, niż jego błądzenie na
drogach życia. Musiałem jakoś przeżyć tę karę, a mina Nateko wcale nie
zwiastowała niczego miłego. Mordowała mnie, patrząc mi w oczy spod byka, by
zaraz po tym prychnąć niczym rozwścieczony kociak i wymaszerować z klasy. Tsa,
bardzo długi dzień.
*
Kiedy usłyszałem
ostatni w tym tygodniu dzwonek, nagle wszystkiego mi się odechciało. Wizja spędzenia
z Nateko dodatkowej godziny może i nie byłaby taka zła, gdyby nie jej chęć
mordu na mnie.
Pozbierałem
swoje rzeczy i wrzuciłem je do torby. Z ociąganiem ruszyłem do klasy
biologicznej, rejestrując przy okazji, że krasnal już zdążył zniknąć z mojego
pola widzenia. Ruszyłem zatłoczonym korytarzem w przeciwną do tłumu stronę.
Gdy dotarłem
na miejsce, drzwi do kantorka były otwarte, a na stoliku leżała torba Nateko.
Westchnąłem ciężko, odłożyłem swój bagaż na ten sam stolik i wszedłem do składziku.
— Dłużej się
nie dało, palancie? — warknęła na wstępie, próbując jednocześnie wstawić jakiś
karton, na zdecydowanie zbyt wysoką dla niej szafę. Parsknąłem śmiechem na ten
widok, ale przejąłem pudło, które zaraz odstawiłem na miejsce. Uchodźca prychnął
i zaraz schylił się do innego, leżącego na podłodze.
— A może by
tak jakieś „dziękuję”, krasnalu? — Wziąłem w ręce grubą, szklaną kostkę, w której
zamknięte były organy wewnętrzne szczura. Po co to tu leżało? Nikt z tego
przecież nie korzystał.
— Za
wpakowanie nas w to bagno? — syknęła, schylając się po kolejne szkło. — Wątpię.
— Nie moja
wina, że nie umiesz pohamować emocji .— Popatrzyłem na nią kątem oka.
— To twoja
wina, skończony kretynie — warknęła, odkładając przy tym model szkieletu małego
gryzonia na półkę. — Gdyby nie ty i ten twój pieprzony długopis, nie byłoby nas
tutaj.
— Zluzuj trochę,
krasnalu. — Odstawiłem pudło ze szkiełkami na miejsce. — Kara to nie koniec świata.
Posprzątamy i możemy spadać
— Posłuchaj no
mnie. — Widocznie zirytowana, rzuciła mi mordercze spojrzenie i położyła dłonie
na tych kształtnych biodrach. Wyglądała, jak mały rozwścieczony kociak. Słodki
kociak. — To, że ty masz wszystko i wszystkich w dupie, nie znaczy, że ja też
mam. Przez ciebie spóźnię się do Devil i Kenji znowu zjedzie mnie od góry do dołu,
palancie.
— Było nie próbować
zabić mnie książką, kotek. — Skrzyżowałem ręce na piersi i spojrzałem na nią,
próbując pohamować śmiech. — W sumie to twoja wina.
— Nie ja zaczęłam
— syknęła, patrząc mi prosto w oczy. — Gdybyś mnie nie dźgał, nie dostałbyś książką
w ten pusty łeb.
Po tych słowach
wyminęła mnie i wyszła z magazynu. Prychnąłem pod nosem i ruszyłem za nią.
— Nie trafiłaś.
I powinnaś panować nad agresją, Uchodźco — mruknąłem, śledząc wzrokiem jej
zajebistą dupę. Czy ona musiała być jednocześnie irytująca i seksowna. Z jednej strony miałem ochotę zamknąć ją
w tym składziku i nie wypuszczać do rana, napawając się jej dzikimi wrzaskami,
a z drugiej wolałbym to zrobić w mojej sypialni i to w o wiele przyjemniejszych
okolicznościach. — Kiedyś kogoś zabijesz tymi swoimi małymi łapkami.
— Mam nadzieję,
że tą osobą będziesz ty — warknęła, odwracając się w moją stronę, tym samym
rujnując mi wspaniały widok.
— Kogo chcesz
oszukać? — Łobuzerski uśmieszek zawitał na mojej twarzy, kiedy zbliżyłem się do
niej, zmuszając przy tym do kroku w tył. — Tęskniłabyś za mną.
— Marzenia ściętej
głowy. — Cofnęła się kolejny krok, więc podążyłem za nią.
— A, no tak. —
Uśmiech mi się poszerzył, gdy uderzyła plecami o tablicę. — W końcu nie tęskniłabyś
za mną, a moim ciałem, kotek. Zapomniałem o tym.
— Zdecydowanie
musisz popracować nad swoim napompowanym ego. — Skrzyżowała ręce na piersi i
popatrzyła na mnie wojowniczo. — Naprawdę nie rozumiem, co te wszystkie laski w
tobie widzą.
— A ty musisz
popracować nad kłamaniem. — Odgrodziłem jej drogę ucieczki, opierając dłonie na
tablicy. Pochyliłem się bliżej jej twarzy, patrząc jej przy tym prosto w oczy. —
Wiem, że podoba ci się to, co widzisz.
Parsknęła śmiechem,
jednak gdy przybliżyłem się do niej, natychmiast zamilkła, utkwiła wzrok w
moich oczach i wstrzymała oddech. Mogła mówić, co chciała i zarzekać się na
niewiadomo jakie świętości, ale wiedziałem, że się jej podobam.
Jednak, gdy
tylko wojowniczość zniknęła z jej spojrzenia, ustępując miejsca strachowi, który
widziałem wcześniej na hali, zatrzymałem się. Cholera jasna, co to było? Te piękne
oczy, zazwyczaj pełne arogancji względem mojej osoby, po raz kolejny ukazywały
czyste przerażenie. Zmarszczyłem brwi, wyostrzając przy tym spojrzenie. Coś musiało
wydać jej się w nim niepokojące, bo skuliła się w sobie, próbując wtopić się w
tablicę i zadrżała. Nie rozumiałem, o co chodziło. Wcześniej, na korytarzu, czy
w Devil, często się z nią tak droczyłem i zawsze zachowywała tę swoją arogancję
i chęć mordu. Dopiero od jakiegoś czasu zaczęła zachowywać się dziwnie.
Gdy tak przyglądałem
się jej twarzy, przez głowę przelatywało mi tysiące myśli, dopóki coś mnie
w nich nie uderzyło. Strach w jej oczach widziałem tylko w sytuacjach, kiedy
zostawaliśmy sami, a ja zbliżyłem się za bardzo. Zmrużyłem powieki. Coś mi
tu nie grało. To samo w sobie nie było dobrą wiadomością, bo coś wyraźnie
było na rzeczy. A patrząc na to, o kogo chodziło, miałem ochotę dowiedzieć się,
co. Nie wiedziałem tylko wtedy, jak źle ta sytuacja wyglądała.
Yorumi w końcu
przymknęła powieki i wzięła głęboki wdech, jednak mimo to, jej głos zadrżał.
— Zabierz łapy,
Uchiha. — Normalnie nie zwróciłbym uwagi na jej słowa, żeby zrobić jej na złość,
ale to, co przed chwilą widziałem, sprawiło, że natychmiast wykonałem polecenie
i odsunąłem się o krok. — Mamy robotę do zrobienia. Nie mam zamiaru siedzieć tu
do północy.
*
Dalszą pracę
wykonywaliśmy w milczeniu, od czasu do czasu tylko mrucząc do siebie, gdy któreś
musiało wyjść po płyn, czy wodę. Z Nateko wyparowała jakakolwiek chęć do
rozmowy, co tylko bardziej mnie zaintrygowało. Rzadko dało się u niej wychwycić
taki nastrój, a już tym bardziej w mojej obecności.
Po dwóch
godzinach sprzątania, jej nadąsana mina zaczęła działać mi na nerwy. Wyprostowałem
się i popatrzyłem, jak nieporadnie próbowała dosięgnąć gąbką krańca tablicy.
Parsknąłem śmiechem pod nosem. To był komiczny widok.
— Te, krasnal.
— Wrzuciłem szmatkę do wiadra z wodą.
— Czego? —
warknęła, odwracając się od tablicy i marszcząc przy tym brwi.
— Ominęłaś
plamkę. — Posłałem jej wredny uśmieszek i skrzyżowałem ręce na piersi. — Ale co
się dziwić, skoro ledwie odrastasz od podłogi. Zawodniczki na boisku pewnie
ledwie cię zauważają.
Zadowolony
obserwowałem, jak zaciska rękę na trzymanej gąbce, a jej spojrzenie przepełnia
się gniewem. W ułamku sekundy odwróciła się za siebie, żeby zaraz posłać w moją
stronę mały, biały pocisk, który uderzył prosto w mój nos. Kreda spadła na podłogę,
a dziewczyna wybuchła perlistym śmiechem, tak zaraźliwym, że ciężko było się
powstrzymywać.
— Ty mała,
podstępna cholero. — Uśmiechnąłem się przebiegle i ruszyłem w stronę tablicy. —
Chodź no tu.
Nateko rzuciła
się z piskiem do ucieczki, zatrzymując dopiero na drugim końcu klasy. Z uśmiechem
na twarzy, uchyliła się przed kawałkiem kredy, który rzuciłem, ale drugi z nich
zabarwił na biało jej czarną koszulkę. Parsknąłem śmiechem i pochyliłem się,
opierając rękami o blat biurka, ale zaraz po tym poczułem na głowie coś mokrego.
Uniosłem wzrok w momencie, w którym mokra gąbka zsunęła się z moich włosów,
zahaczając o czarny podkoszulek. Złapałem w odwecie suchą gąbkę i ruszyłem
szybkim krokiem w stronę Uchodźcy, przeskakując ławkę, którą próbowała się ode
mnie odgrodzić. Uderzyłem gąbką o drugą dłoń tuż nad jej głową, co skutkowało
pojawieniem się białej chmury.
— Ty cholerny
kretynie. — Zaśmiała się i wyrwała mi gąbkę z rąk, przez co i ja chwilę po tym
miałem kredę dosłownie wszędzie. Już chciałem się zemścić, kiedy drzwi klasy
rozsunęły się, a w nich stanęła profesor Senju.
— Co tu się
wyprawia? — mruknęła ostro, mierząc nas surowym spojrzeniem. — Czemu jesteście
cali w kredzie?
— Widzi pani,
pani psor, mięliśmy mały wypadek z jej udziałem, ale wszystko już w porządku. —
Nateko próbowała powstrzymać śmiech, raz na jakiś czas, rzucając mi szelmowskie
spojrzenie. Senju za to pokręciła z politowaniem głową, ale dostrzegłem na jej
twarzy cień uśmiechu.
— Skończyliście
porządki w magazynie? — Kobieta, przerzuciła wzrok na otarte drzwi do tego
pomieszczenia.
— Tak jest
prze pani — odpowiedziałem, sprzedając przy tym kuksańca Uchodźcy. Otrzymałem w
zamian lekkiego kopniaka w łydkę, na moje szczęście, osłoniętą butem.
— W takim
razie odnieście do woźnego płyny i szmatki — rzuciła, powoli wychodząc, jednak zatrzymała
się na chwilę w przejściu i odwróciła przez ramię. — I pozbierajcie tę kredę z
podłogi.
Tsunade posłała
nam uśmiech i wyszła z klasy. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, popatrzyliśmy
chwilę na siebie, po czym wybuchliśmy śmiechem, skręcając się wpół.
— Dobra, dupku
— wydusiła z siebie dziewczyna, ścierając łzy z oczu. — Posprzątajmy i spadajmy
stąd.
— Dobrze
gadasz. — Odrzuciłem z twarzy lekko wilgotne po spotkaniu z gąbką włosy.
*
W przeciągu
dziesięciu minut posprzątaliśmy bałagan i chwilę po tym szliśmy już ulicą w
stronę przedmieścia Konohy. Ludzie rzucali nam krzywe spojrzenia, ale trudno się
dziwić. W końcu byliśmy dwójką metalowców, co już samo w sobie drażniło mieszkańców
tego małego miasta. Od kiedy pamiętam, obywatele Konohy nie lubili naszego środowiska.
Wiecznie narzekali na Pantery, a Devil Paradise było ich solą w oku, mimo tego,
że jego bywalcy nie chodzili nocami po mieście nawaleni w sztok, drąc się przy
tym wniebogłosy. U nas do tego faktu dochodziła kreda, odznaczająca się na
czarnych ubraniach i moje wilgotne, przyprószone kredą włosy.
Oboje
ignorowaliśmy ten fakt, idąc dalej z głupimi uśmiechami na twarzach.
Prawdopodobnie po raz pierwszy rozmawialiśmy normalnie, żartując przy tym i śmiejąc
się głośno, nie bacząc na mijających nas ludzi. Musiałem przyznać, że tej
strony Uchodźcy nie znałem, a bardzo mi się podobała. Niestety zdawałem sobie
sprawę z tego, że ten rozejm jest chwilowy i niedługo wrócimy na ścieżkę wojenną.
Po półgodzinnym
spacerze doszliśmy na nasze osiedle. Widziałem po niej, że nie bardzo podobał
jej się powrót do domu, po tym jak skrzywiła się na widok auta Akihiro, ale
postanowiłem się nie odzywać. Wolałem rozejść się pokojowych stosunkach.
Nateko zniknęła
za drzwiami, a ja zatrzymałem się na schodach przed domem i zapatrzyłem w
budynek obok. Yorumi była jedną wielką niewiadomą. Po tym, jak wróciła do
Japonii ze Stanów wydawała się być zamkniętą w sobie, ponurą dziewczyną, ale dało
się zamienić z nią kilka słów, nie narażając się przy tym na atak. Jednak w
jakimś momencie jej zachowanie względem mojej rodziny, a tym bardziej mnie,
uległo zmianie. Stała się wręcz agresywna i starała unikać nas jak ognia. Nie
próbowałem wtedy w to wnikać, bo i po co? To nie była moja sprawa, a miałem swoje
problemy na głowie, gdy doszło do wypadku. Musiałem zająć się Sasuke i domem, z
małą pomocą Obito. Swój stres zacząłem wyładowywać na krasnalu, co skończyło się
obecną sytuacją między nami.
Ostatnio
jednak, to nie do końca mi pasowało. Miałem ochotę poznać powód dziwnego
zachowania Nateko. Wiedziałem, że to musiało zacząć się już w Stanach, a potem
Japonia dołożyła swoje. Zadawałem sobie sprawę z tego, że sama w życiu by mi się
nie zwierzyła, ale kto powiedział, że musiałem zrobić to po dobroci i za jej
zgodą?
Ostatni raz obrzuciłem spojrzeniem dom rodziny Nateko, by po chwili
zniknąć za drzwiami swojego z prostym postanowieniem. Dobrać się do przeszłości
Uchodźcy.
Od autorki: Ohayo i Gome!
Wiem, że rozdział miał być dwa tygodnie temu, ale szkoła w pełni pochłonęła mój czas. Dopadła mnie też blokada i tak przez tydzień pisałam ostatnie sceny -.-
Przepraszam Was za to!
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał ^^
Chcę Wam również zakomunikować, że przez kolejne trzy miesiące, nie będę prawdopodobnie w stanie oddawać rozdziałów w odstępach dwóch tygodni. Przede mną pierwsza kwalifikacja do zdania, więc na lekcjach nie jest łatwo, a i w czerwcu mogę nie mieć czasu na pisanie w ogóle.
Dlatego też kolejne rozdziały będę udostępniać zaraz po napisaniu, a w wakacje wkręcę się w system dwutygodniowy.
Pozdrawiam cieplutko i do kolejnego ^^
Ps.Wybaczie akapity. Blogger ostatnio wariuje -.-
Motyw z gwiazdami - super *.*
OdpowiedzUsuńIntrygują mnie te przemyślenia na temat tego, co się stało w Stanach O.O będzie mnie to męczyć cały czas dopóki się nie wyjaśni, a przewiduję, że nie będzie kolorowo i tego będę się trzymać. Zobaczymy co będzie potem.
Ehhh i znowu pojawia się ON -.- ten to mnie jeszcze bardziej zainteresował. Kto to wgl jest ja się pytam? -.- Na pewno Jego pojawienie się nie wróży nic dobrego, tylko poważne kłopoty...
Kolejna sprawa -> od kiedy Yoru sięga po kielicha?? O.o zszokoałaś mnie tym O.O i dobrze że Itaś wyczuł ^^ chociaż on jeden taki dobry się znalazł ^^
Ich kłótnie to jakaś masakra -.- kłócą się jak dzieci o zabawkę -.- i coś mi to przypomina ale nie powiem co bo pewnie już wiesz XD także ten przemilczmy to XD
Kara? Musi być. Przyda im się na poprawę swoich relacji ^^
A ta akcja z wojną na kredę i gąbki to coś piknego XD
Pozdrawiam uchodźco i życzę weny oraz czasu na jej realizowanie :*
Twoja Yumiś <3
Hehe, no trochę się pomęczysz Yumiś ^^
UsuńXD Oj tak, wiem, wiem. Chyba nawet trochę mi to pomogło :P
Dzięki krasnalu ^^ <3
Ta lekcja z Tsunade była tak zabawna, że na długo pozostanie w mojej głowie XD
OdpowiedzUsuńTajemnice, sekrety, niewyjaśnione sprawy! To co lubię najbardziej! Już nie mogę się doczekać jak Itachi krok po prosu będzie próbował rozgryźć naszą bohaterkę :3
Jej brat naprawdę mnie zaintrygował. Mam w sobie coś takiego, że jak jest mowa o czarnym charakterze to czuję mały ścisk w żołądku i swego rodzaju...podniecenie? xD O rany, jestem naprawdę nienormalna, ale cóż. Kocham i kochałam tych złych! Więc czekam na więcej informacji o nim, jakieś konfrontacji, może nawet notki opowiedzianej z jego perspektywy.
Bardzo szybko przeczytałam i jakoś tak...czuję niedosyt! Musisz to naprawić i wstawić kolejny rozdział jak najszybciej :D
Pozdrawiam!
PS: Zapraszam do siebie jak będziesz miała chwilę czasu :D
To była scena, którą pisało mi się najlepiej ze wszystkich XD
UsuńOj będzie rozgryzał, będzie ^^
Akihiro to całkiem ważna osoba w opowiadaniu. Kawałka rozdziału z jego perspektywy nie mogę obiecać, ale konfrontacja się pojawi. I to szybciej niż możesz przypuszczać :3
Staram się pisać kiedy mogę, ale tak jak wspominałam, do końca czerwca mogę mieć z tym problemy przez egzamin :)
Wpadnę tam, jak tylko będę miała wolną chwilkę ^^ (Pssst, ale rozdziałem drugim też nie pogardzę ;P)